Proces krystalizacji-faza ostateczna, etap średniozaawansowany, poziom: malinki
Od razu przyznajemy – nie było łatwo, oj nie było. Nasza diva przyzwyczaiła nas co prawda, że nie podlega żadnym konwenansom i ustalonym od wieków prawom natury i ma swoje, lekko zwichrowane pojęcie na temat kocio-kocich schadzek, natomiast w tym roku pobiła chyba wszelkie możliwe rekordy. Po ubiegłorocznych randkach odbywanych w celach prokreacyjnych mogliśmy podejrzewać, ze i w tym roku postanowi być oryginalna, ale tegośmy nie przewidzieli.
A to było tak.
Zawieziona do kawalera po ariach i stepowaniu wybitnie jak na nią widowiskowych uznała najpierw, że nie. Żartowałam. Nie i już. Nie i nie. Nie i dajcie mi wszyscy święty spokój. Po jakimś czasie uznała, że jednak może…czemu nie. Po kolejnych odsłonach, po namyśle powróciła do pierwszej wersji. Nie i co mi zrobicie?
I tak nasza dama zwodziła kawalera, maślane oczy robiła, wyuzdane pozy ćwiczyła, ale kurtyna opaść nie chciała.
Po jakimś czasie uznała, że już dojrzała, że niech już wam i mi będzie. Kawaler uparty był i wytrwały, co mu się chwali, ale nie opłaca , sprawnie przeszedł do rzeczy. Dopiął swego, z godnością przyjął pranie dzioba i te inne babskie fanaberie. Kurtyna opadła, kurz i trochę kłaków też.
Omnia wróciła, łaskawie przyjęła powitanie, ogarnęła okiem siedlisko, uznając po czasie, że nic się nie zmieniło, stan pogłowia i poludzia w Zakamarkach jest taki, jak być powinien i powróciła do panowania. Wszystkie znaki na niebie i ziemi a dokładniej miseczki ze znikającą błyskawiczne mokrą karmą oraz zanikająca plama na brodzie wskazywały, że randka udana była i za jakiś czas powitamy kolejne pokolenie Zakamarczątek.
Taaa…. Po okresie udawania ciężarnej nastał kolejny etap stepowania, arii i tańców irlandzkich. Jeszcze troszkę nas okłamywała, jeszcze mokre wsuwała, ale nie mieliśmy już wątpliwości. Randka jednak nie była owocna.
Lekko zniechęceni i jednocześnie pełni podziwu dla Omniowych zdolności aktorskich przystąpiliśmy do akcji po raz kolejny, trzeci dokładnie.
Umyślni postawieni pod drzwiami alkowy kot(ch)anków co prawda donosili, że wszystko tym razem przebiega zgodnie ze scenariuszem, ale myśmy pozostawali nieco sceptyczni w myśl powiedzenia, co ma być to będzie i że pożyjemy, zobaczymy, poczekamy.
Do trzech razy sztuka. Oby w tym wypadku ta maksyma w złoto, czyli w małe futrzaste kuleczki się obróciła. Malinki są, mokre zjadane, plama na brodzie powolutku zanika. Nie brak w Zakamarkowie i okolicach naczelnych zrzęd, co to marudzą, że nie chwal dnia… i tak dalej.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, maluchy powitamy w Zakamarkowie w połowie czerwca. Do tego czasu pozostaje nam gryźć palce, zaklinać los i niecierpliwie oczekiwać na kolejny etap w życiu Zakamarkowa.
Tatą miotu Y zostanie IW SGC (TICA) CH Ertix Duszek Lasu*PL, JW