Jesień, jesień. Rozgościła się na dobre. A jak jesień to i zaraz zima…Praw przyrody pan nie zmienisz, jak to klasyk mawiał. Ale jesień, nawet taka pluchata, deszczowa i ogólnie taka nie za bardzo może mieć i dobre strony. Dyniowo-korzenne latte (no, może niekoniecznie na sojowym ale jeśli lubisz…), owoce pod korzenną kruszonką czy jesieniarsko-klimatyczne sesyjki celebrytek (tak, z pewnych źródeł wiemy, ze mają swoich wiernych fanów).
Dobrą stroną jesieni jest też na przykład jesienny kotek. Potem stanie się kotkiem zimowym (wiesz…- Ty i kanapa, Ty i czerwony, koniecznie kraciasty kocyk, Ty i korzenny grzaniec, a w tym wszystkim, wraz z Tobą- puchaty kotek, tuż obok!
Choinka, trzaskające wesoło drewienka w kominku, świeczka zapachowa „Pieczone jabłko z cynamonem”, sąsiad fałszujący uroczo „All I want for Christmas is…”…serniczek, bombeczka, ożeszkurrrrczaki, znowu dwa kilo do przodu….wina kieliszeczek, sera kąseczek…jasna pogoda, od stycznia nie piję…i takie tam, urocze klimaciki).
Kotek zimowy niepostrzeżenie stanie się kotkiem wiosennym (kurczaczki, pisaneczki, tulipany, bazie, znowu nie mam co na siebie włożyć, serniczek, pascha, od jutra dieta,..) a potem całorocznym.
Całorocznym kotkiem-kochanym kłębuszkiem na lata. Towarzyszem jesiennych maratonów z Netflixem, mruczącą kołysanką, obserwatorem pakowania na wakacyjny wypad pod palmy, puchatym obiektem ogromnej miłości-takiej, że sam się zdziwisz, że można tak pokochać zwierzątko.
Sami wiemy, ile radości i szczęścia potrafi dać taki cudny, puchaty stwór… Jeśli też chciałbyś się przekonać, jak to jest dzielić swoje życie, kanapę, serniczek i wino (oraz paluszki!!!) z norwegiem….proszzzzzzz bardzo… H & I…-kotki polecają się do kochania, całowania, rozpieszczania.
Po prostu do mania.